poniedziałek, 16 września 2013

Nowe miejsce.

B

Sztywni otoczyli szopkę. Z każdej strony było słychać uderzanie i drapanie o drewniane ściany. Wiedzieli, że szopa długo nie wytrzyma i muszą się jak najszybciej wynosić.
Marta zaczynała się denerwować.
- Jak się stąd wydostaniemy? Lada chwila wedrą się tu do środka.
- Sami nie damy im rady, jest ich zbyt dużo - odparł Marcin
- Wejdę na dach, zeskoczę na dół i postaram się ich odciągnąć. Wy wyjdziecie bocznymi...
- Nie ma mowy! - przerwała mu Oliwia. - Nie mogę Ciebie stracić! Możemy się posłużyć się moim telefonem. Zostało mi w nim jeszcze odrobinę baterii. Włączę muzykę i wyrzucimy go przez okienko pod dachem. Wtedy będzie szansa na ucieczkę.
- W takim razie szybko - rzekła Marta. - Deski już zaczynają się łamać.
Denis zabrał od Oliwii telefon, włączył muzykę i ustawił jak największy głos.
- Obym trafił. - pomyślał w duchu.
Wziął zamach, rzucił i nie chybił. Telefon wyleciał przez okno i wylądował jakieś trzydzieści metrów od zombiaków. Prawie wszyscy z nich odeszli od szopy i rzucili się w stronę telefonu. Wtedy boczne drzwi otwarły się z hukiem. W czwórkę wyskoczyli z nożami w rękach i z całym bagażem na plecach. Każdy szwendacz, który wszedł im w drogę padał na ziemię ze świeżą raną od noża na głowie. Klimatu do ucieczki dodawał utwór Highway To Hell zespołu AC/DC wydobywający się z głośnika telefonu, który był obiektem zainteresowania większości zombiaków.
Grupie udało się uciec. Znaleźli się na ścieżce do jakieś wioski. Wywnioskowali to po tym, że w oddali było widać domy. Bez zastanowienia ruszyli do przodu.
Marcin odetchnął z ulgą.
- Udało się nam.
- Taa... - odparł Denis. - Najciekawsza pobudka w moim życiu. Nic wam się nie stało?
- Bywało lepiej - mruknęła Oliwia
- Jestem cała - rzekła Marta
- Ja też - powiedział Marcin - Macie jeszcze coś przydatnego w tych waszych plecakach?
- Solidny, drewniany łuk i jakiś tuzin strzał. Poza tym to jeszcze parę noży, trochę prowiantu, sznur i latarkę. - rzekł Denis
- Potrafisz strzelać? - zapytał
- Średnio. Za to Oliwia jest w tym bardzo dobra. A jak u was? Macie coś przydatnego?
- Poza nożami i żywnością? Niezbyt - odparł
Zatrzymali się. Znaleźli się przed małą wioską. Była bardzo zadbana. Na pierwszy rzut oka wyglądała jakby ominęła ją apokalipsa. Niestety cały obraz popsuły cztery zombiaki krążące po ulicy.
- Zajmijcie się nimi. - rzekł Denis - Zaraz was z Oliwią dogonimy. Musimy porozmawiać chwilę na osobności.
Marcin westchnął, wyjął nóż i ruszył w stronę szwendaczy. Marta podążyła za nim.
Jak już się oddalili Oliwia się odezwała.
- Zaufałeś im? W dodatku taki miły jesteś. Co się z Tobą stało? Byłam przekonana, że wyrzucisz ich z tej szopy jako przynętę, czy coś w tym stylu.
- Nie myślałem czysto. Nagle nas obudzili, mieli broń i zaufali nam pierwsi. Do tego... mam już dosyć bycia ciągle poważnym, silnym i ostrożnym. Nie mam już więcej sił, ten cały koszmar trwa już prawie tydzień. Przyda się trochę towarzystwa.
- Robisz co tylko możesz. Musisz odpocząć.
- Wszyscy musimy. Mam nadzieję, że tutaj coś znajdziemy. Ta wioska wygląda na...
- Ani kroku dalej! - Rozległ się dojrzały, męski głos - Wynoście się, albo tego pożałujecie!
Na balkon domu na przeciw, którego stali Marta i Marcin wyszedł facet w średnim wieku. Był gruby, a na jego krótkich, czarnych włosach można było zauważyć już siwe.- Wybacz. Nie wiedzieliśmy, że ktoś tu jest. - powiedział zaskoczony Marcin
- Teraz już wiecie. Daję wam dziesięć sekund. - wyjął z kieszeni pistolet i zaczął w nich celować.
Denis i Oliwia nadal niezauważeni przez mężczyznę zaczęli się skradać do przodu w stronę świeżo poznanych znajomych. Oliwia dobyła łuku.
- Spokojnie, już odchodzimy. Może powiesz nam gdzie znajdziemy jakieś schronienie? - zapytał jeszcze Marcin
- Ostrzegałem! - krzyknął mężczyzna
Rozległ się strzał. Marcin odchylił się do tyłu, po czym upadł na kolana trzymając się dłonią za lewe ramię. Jego ręka zaczęła ociekać krwią.
- Ty draniu! - krzyknęła Oliwia i wypuściła strzałę w stronę mężczyzny
Trafiła go w brzuch. Mężczyzna upadł na kolana jedną ręką trzymając się strzały, a drugą poręczy. Denis wbiegł przez drzwi do mieszkania w którym znajdował się ten facet, który w tym momencie próbował sięgnąć po broń. Chłopak go wyprzedził, zabrał broń, zrobił dwa kroki do tyłu i celował w głowę przeciwnika.
- Głupio zrobiłeś. - rzekł spokojnym tonem Denis
Mężczyzna zaczął się cicho śmiać. Wydobył z kieszeni nóż i chciał nim rzucić. Chłopak to zauważył i bez chwili wahania nacisnął spust. Bezwładne ciało osunęło się na ziemię. Zapadła cisza. Nastolatek po chwili zamknął oczy i zaraz je otworzył, odłożył pistolet i zszedł na dół do reszty. Marcin krwawił. Trzeba było wyjąć kulę i opatrzyć ranę. Pomogli mu wejść do środka mieszkania na którego balkonie leżał trup.
Ranny chłopiec usiadł na krześle w kuchni.
- Spróbuję wyjąć kulę. - powiedziała Marta, po czym odwróciła się do Denisa - Znajdź mi coś do dezynfekcji, chusteczki i jakieś tabletki przeciwbólowe. Oliwia. Ty mi poświeć latarką.
Denis znalazł chusteczki, bandaże, alkohol i paczkę aspiryny. Marcie udało się wydobyć kulę i zabandażować ranę.
- No to jesteśmy kwita. - zażartował Marcin
- No ja myślę. - uśmiechnęła się Marta - Bałam się, że coś schrzanię. Pierwszy raz w życiu bawiłam się w chirurga. Teraz najważniejsze żeby się zagoiło. Odpoczywaj, a my pójdziemy ogarnąć trochę to miejsce.
- Zbliża się wieczór. Pójdę pozbyć się trupa. - powiedział Denis
- Idę z Tobą - dodała Oliwia
Znieśli zakrwawione zwłoki po schodach na dół i wynieśli na zewnątrz wioski. Po drodze natrafili na kilka zombi, z którymi sobie spokojnie poradzili.
Jak wrócili czekała na nich skromna kolacja w kuchni przy świeczce. Marta przyrządziła ziemniaki wraz z pieczoną rybą.
- Oliwia, jutro śniadanie ty przyrządasz, ja nie będę tutaj gosposią. - zaśmiała się Marta
- Dobrze, ale Denis też jest chętny. Umie gotować. - roześmiała się Oliwia
- No dzięki. Jestem tutaj w tym momencie jedynym sprawnym fizycznie chłopakiem i mam jeszcze przy garach siedzieć. - odparł Denis
- Oj no już nie marudź. - powiedziała Oliwia i zasiadła do stołu
Po kolacji, zabezpieczyli wszystkie drzwi i okna. Jeszcze trzeba było rozstrzygnąć kwestię spania. W mieszkaniu na piętrze znajdowało się dwuosobowe i na parterze rozkładana kanapa na której zmieściły by się dwie osoby. Łózko było wygodniejsze, więc zgodzili się, że ze względu na swoją ranę będzie na nim spać Marcin wraz z Martą, ponieważ kanapę zajęli Denis z Oliwią.
- Znowu śpimy razem? - zaśmiał się Marcin
- Na to wygląda. - odparła dziewczyna
- Ten zapach krwii trochę przeszkadza. Nie czuję się tu bezpiecznie. - rzekł chłopiec
- Tym razem nie jesteśmy sami. - uspokoiła go Marta
- Wiem. Zaczynam się coraz bardziej do nich przekonywać. Cieszę się, że ich spotkaliśmy. Ale... - urwał Marcin - Co jak ten koleś tu nie był sam? W takim razie w każdej chwili możemy się spodziewać towarzystwa.
- Jesteśmy zabezpieczeni od środka. Jak ktoś spróbuje się tutaj dostać to wszyscy się obudzimy. Jest późno, kładź się spać.

Zapadła noc.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz