poniedziałek, 16 września 2013

"Benzin" - czyli spory między grupą.

A.

- Hej! Jesteście pierwszymi żywymi ludźmi których widzę! – krzyknął chłopak w czapce. Gosia i Arek popatrzeli po sobie.
- Zabieramy go – powiedziała dziewczyna. Mina Arka jednak mówiła, że nie ma na to ochoty.
- Im mniej nas, tym łatwiej przeżyć – Powiedział do Gosi. Oczy otworzyły jej się szeroko.
- Chyba zwariowałeś! Nikogo nie zostawię na pastwę zdechlaków!- podniosła głos i wyszła z samochodu, biorąc ze sobą kluczyki. Podeszła do chłopaka w czapce i podała mu rękę:
- Jestem Gosia, ale możesz mówić na mnie Shadow- i uśmiechnęła się na widok napisu na czapce. Linkin Park, tak to jeden z zespołów, który lubiła słuchać do biegania.
- A ja Kamil, mam nadzieję, że nie sprawiam wielkiego kłopotu – powiedział patrząc na Arka w samochodzie.
- Spoko, nie ma problemu, ale lepiej, żebyś siedział z tyłu. Rozumiem, że możemy Ci ufać? – Uśmiechnęła się do chłopaka i pociągnęła go na tył vana.
- Jaaaasne, i tak nie został mi już nikt ze starych znajomych, zawsze przydadzą się nowi. – odpowiedział, wchodząc do środka.
Samochód był małym domkiem, posiadał stół i miejsca siedzące, nawet ubikacja się zmieściła. Auto z zewnątrz nie wyglądało na takie, które mogłoby pomieścić tyle rzeczy. Jeszcze te wszystkie bronie…
Czerwonowłosa usiadła za kierownicą i ruszyła. Kamil usadowił z tyłu na fotelu tak, żeby widzieć cały przód. Arek siedział naburmuszony i warczał przy każdej okazji. Wycieczka nie wydawała się zbyt przyjemna… W końcu Gosia nie wytrzymała i załączyła radio. Oczywiście niewiele można było znaleźć na linii, ale miała swoją mp3. Podłączyła ją i poleciała jej nuta. Od razu poczuła się lepiej. Arek znowu coś tam marudził pod nosem. W końcu nie wytrzymał:
- Mogłabyś to ściszyć. Nie każdy musi słuchać tego co Ty.- Dziewczyna spojrzała na niego z podniesioną brwią, uśmiechnęła się sarkastycznie i podgłośniła jeszcze bardziej. Arek w tym momencie złapał jej rękę, odrzucił od pokrętła i ściszył.
- Aleś Ty drażliwy… - Powiedziała do niego, ciągle się uśmiechając. Nie wiedziała, że chłopak, tak naprawdę dopiero niedawno uświadomił sobie, że jego życie się zmieniło. Że jego ukochana nie żyje. Źle znosił myśl, że w jednej chwili jego cudowne życie, stało się strasznym koszmarem. Nie potrafił zrozumieć dlaczego taki Kamil, wyrostek, żyje a jego Ewelina nie. Kiedy zamykał oczy widział jej zmienią twarz, kiedy go atakowała. Łzy ciągle pchały mu się pod powieki.

- Kamil, to jak to z Tobą jest? Dlaczego jesteś sam? – Spytała Gosia, spoglądając na chłopaka w lusterku wstecznym.
- Rodzina zginęła w wypadku, a ja byłem w domu dziecka… Życie nie rozpieszcza, chociaż to co nastało teraz, jest gorsze od wszystkiego co mnie spotkało kiedyś. Chodzące potwory, tego nie było…
- Zombie – powiedział cicho Arek. Oboje spojrzeliśmy na niego. On odwrócił się do Kamila i powiedział:
- To są zombie, atakują, gryzą, a ten kto zostanie zaatakowany staje się jednym z nich. Jak nic apokalipsa zombie. Nikt przecież by nie wpadł na to, że historie z filmów mogą być prawdziwe... –  Gosia całkiem się ucieszyła, że Arek odzywa się do Kamila, bo przecież zależało jej na dobrych kontaktach w ekipie. W pewnym momencie auto lekko szarpnęło, przez co dziewczyna zerknęła na stan paliwa.
- No pięknie… Musimy znaleźć jakąś stację benzynową i sklep najlepiej. Benzyna się kończy, a i jakieś ciasteczka by się przydały – Powiedziała do chłopaków.  Teraz wszyscy uważnie obserwowali otoczenie. Prawdopodobnie znajdowali się w Świdniku, ale nie byli pewni. Znak który pojawił się przy drodze, informował o stacji. Więc jechali w tamtą stronę.
W koncu ujrzeli to co było im tak potrzebne. Nie mogli mieć pewności, że jeszcze będzie jakaś benzyna, ale musieli w to wierzyć. Zatrzymali się przy dystrybutorze. Gośka wyszła, przejrzała okolicę, nie znalazła nikogo i niczego. Sprawdziła dystrybutory. Okazało się, że jednak ludzie nie myślą, kiedy każe się im uciekać i benzyny było dosyć. W środku stacji było kilka umarlaków, ale słysząc samochód rzuciły się na szybę, więc nie były zagrożeniem. Nie było co wchodzić do środka, bo na półkach zionęło pustkami.
- Po jedzenie pojedziemy do miasta, może tam będzie więcej sklepów. – Jak powiedziała 26 latka, tak zrobili. I podjechali do pierwszego sklepu jaki napotkali. Zatrzymali się przed nim, obserwując okolicę. W tych czasach trzeba było być bardzo ostrożnym. One były wszędzie.
- Musimy iść wszyscy, przeszukać okoliczne sklepy – Powiedział tym razem Arek. Pozostała dwójka pokiwała głową.
- To może najpierw wejdźmy do tego sklepu?- spytał nieśmiało Kamil.  Sklep ten okazał się dosyć pokaźny, więc musieli się bardziej skupić na pilnowaniu i szukaniu na raz.
- Może idź tam?- Gosia wskazała Kamilowi jakieś miejsce:
- Poszukaj czegoś do jedzenia na dłużej, jakiś puszek, słoików, coś z długim terminem przydatności.- Chłopak wziął sklepowy koszyk i ruszył we wskazanym kierunku. Nie było to daleko, bo nie chcieli za bardzo się rozdzielać. Arek zbierał resztki plastrów i tabletek przeciwbólowych.
- Weź też nospę, jeżeli jest – szepnęła do chłopaka. Wydawało się jej, że coś słyszy. Uroki posiadania dobrego słuchu. Nie wiedziała jednak, czy jest to umarlak, czy może wiatr w rurach. Pakowała do swojej torby co tylko można było i wtem usłyszeli głos:
- Coście za jedni!?- Przed nimi stała młoda dziewczyna, wystraszona, ale zdeterminowana. Miała przed sobą nóż w rękach.
- Jestem Arek.- powiedział chłopak wychodząc przed pozostałą dwójkę. – Gośka i Kamil – wskazał głową na przedstawionych.
Dziewczyna lekko drżącym głosem odpowiedziała:
- Ola.
- Możesz odłożyć nóż, nic Ci nie zrobimy – wtrąciła się Gosia, która czuła się odpowiedzialna za wszystkich. Chwilę trwało nim młodsza dziewczyna opuściła rękę z bronią.
- Jesteś tutaj sama?
- Tak. Mogę… Się przyłączyć? – zapytała nieśmiało, a grupka popatrzała po sobie. Gosia podejrzewała, że Arek może mieć obiekcje, więc zawczasu chciała uprzedzić jego słowa:
- Nie zostawimy jej – Powiedziała szeptem do chłopaków. Nie zauważyli nawet, że Ola schowała się z powrotem za ladę, dając im czas do namysłu.
- Nie ma problemu – powiedział zaskakująco dla pozostałej dwójki Arek.
- Mnie tam się nawet podoba, powinno być w porządku – powiedział Kamil.
- Cóż… Mam nadzieję, że potrafisz posługiwać się tym nożem – powiedziała niby poważnie Gosia, po czym zauważywszy uśmiech na twarzy dziewczyny, sama uśmiechnęła się od ucha do ucha i podała rękę nowej osobie w ekipie.
- Teraz musimy szybko pozbierać to co się nadaje jeszcze do zabrania. Mamy samochód, więc bierz co wpadnie Ci w ręce i wyda Ci się to przydatne – powiedział do niej Kamil.

Skończyliśmy „zakupy”, szybko wpakowaliśmy się do samochodu, bo zza sklepu wychodziły zwłoki chcące zjeść nas na obiad… Ruszyliśmy przed siebie, a ogonek zdechlaków próbował nas dogonić. Oczywiście na marne…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz