środa, 25 września 2013

Co się stało?

 A.


Niestety okazało się, że Arek i Kamil wrócili do samochodu pod domem. Arek odpalił go na kabelku i pojechał na lotnisko. Dobrze chociaż tyle, że w samochodzie była resztka broni, której nie zdążyli zanieść do domu. Inaczej byliby w czarnej d*pie. Dziewczyny wściekły się niesamowicie na Arka za to, ze śmiał „ukraść” ich samochód. Owszem, przyszli tutaj szukać nowego, ale to nie znaczy, że mają wystawiać auto z pełnym bakiem na widok innych. I jeszcze zostawić go z otwartymi drzwiami!? Normalnie nie możliwie zachowanie!
Kiedy chłopaki podjechali pod lotnisko, nie zauważyli, że niedaleko w samochodzie siedzą ludzie i ich obserwują. Przejechali więc obok i wjechali na pasy startowe. Zatrzymali się na widok, który zobaczyli… W oddali jechał kombajn, a w nim Gosia i Ola. Niestety w tym samym momencie, wyciągnięto ich z samochodu siłą. Dostali fangę w twarz i padli, nawet nie zauważając, kto ich uderzył. Faceci domyślili się, że dziewczyny są w jakiś sposób powiązane z chłopakami, skoro Ci czekali na nie.

No i tak oto dziewczyny zostały z pobitym, zakrwawionym Kamilem i  poobijanym Arkiem. Gosia była tak wściekła, że nie mogła mówić. Olą trzęsło z nerwów. Sama nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Niestety nie było czasu na kłótnie, bo Zombiaki były coraz bliżej, a Oni nie byli zbyt mobilni.
- Słuchajcie, chodzcie do kombajna, podjedziemy bliżej parkingów, a tam znajdziemy jakiś wóz. – Powiedziała w końcu Ola. Gosia wzięła pod ramię Kamila, Arek poradził sobie z trudem sam i weszli do pojazdu. Niestety dwie osoby musiały stać.
- Słuchaj, ja umiem prowadzić kombajn, w końcu na wsi mieszkałam, A Ty możesz pilnować Arka i Kamila, żeby się nie zabili jak będziemy jechać przez zdechlaków – Ola powiedziała go Gosi i coraz śmielej pozwalała sobie na rządzenie grupą. Gosi nawet to nie przeszkadzało. Mimo wszystko była potężniejsza od Oli, a utrzymanie dwóch facetów nie jest zbyt proste. Teraz Gosia się cieszyła, że nie zdążyła schudnąć za dużo.

Ruszyli tak przez zombiaki, znowuż wznosząc w powietrze tumany krwi, skóry, wnętrzności i kości. Dojechali do parkingu, zostawiając umarłych daleko za sobą. Kilkoro sztywnych chodziło po parkingu, ale nie byli problemem. Problemem było znalezienie odpowiedniego samochodu. Gosia posadziła Arka w kabinie i wyskoczyła z kombajnu. Podbiegła do pięknego nowiuśkiego kampera, który stał nieopodal. Jak bardzo się zdziwiła temu co ujrzała, mogła spostrzec Ola, widząc minę Czerwonowłosej. W Kamperze był kluczyk. Tak po prostu. Gośka wsiadła od razu i odpaliła. Paliwa było niewiele, ale w domu mieli karnistry z benzyną więc mogli ruszać z tego piekła. Podjechała pod kombajn. Wyciągnęła chłopaków z kabiny i wsadziła do wozu. Ola sama przeszła i usiadła z przodu na miejscu pasażera. Ostatnia weszła Małgosia z kluczykiem w ręku i ruszyła.

W domu Ola poszła gdzieś do pokoju, nie odzywając się do nikogo. Gosia opatrzyła Kamila i Arka przy czym nie odzywała się do nich wogole. Nie mogła, nie umiała. Była zbyt bardzo wściekła, a z każdą minutą coraz bardziej. W końcu nie wytrzymała:
- Czyś Ty zwariował!?? NIE PO TO zostawiłam wóz tutaj, żebyś Ty se wziął go i podjechał pod lotnisko! Nie wiesz, że teraz nie jest tutaj bezpiecznie!??
- Ale o co Ci chodzi kobieto? Chciałem wymienić na lepszy wóz, przelać benzynę, przenieść broń… - Zaczął się tłumaczyć Arek. Gosia pokiwała tylko głową, bo zabrakło jej słów.
- Poza tym nie stało się nic złego.
- NIC ZŁEGO? – dotarło do nich zza drzwi. Weszła Ola z plecakiem na plecach.
- Nic złego powiadasz? Wiesz, że pozbyłeś się dużej części, dobrej broni naszej ekipy? Wiesz, że pozbyłeś się ciężko zdobytej benzyny? No i samochód mógł się przydać! Czy Ty myślisz, że to było mądre posunięcie!? NIE! – podniosła głos na chłopaka, którego wmurowało w fotel. Nie spodziewał się takiej reakcji. Za to Gosia uśmiechnęła się pod nosem.
- Ola ma rację. Zachowałeś się jak czysty debil. I jeszcze mogłeś spowodować śmierć kogoś z Nas! – Powiedziała głosem doświadczonej osoby.
- Poza tym, musimy ruszać, bo nie pozwolę, żeby tacy ludzie jak Ci kolesie mieli naszą broń. W wozie był mój miecz, a samego go z takimi łotrami nie zostawię…- teraz już była wkurzona.
Ola chciała jeszcze coś powiedzieć, ale stwierdziła, że mądrzejszym jest milczenie. Jednak już nie ufała chłopakom.  Może ta Czerwonowłosa dziewczyna jest w porządku, mimo że odrobinę psychodeliczna, ale dla jednej osoby nie warto się otwierać.

Tak więc grupa pozbierała się, Kamil doszedł do siebie w końcu. Wlali jeszcze benzynę do baku, zabili kilku zdechlaków którzy chcieli sobie coś przekąsić i ruszyli przed siebie.

Droga już chwile trwała, kiedy Arek odezwał się:
- Dziewczyny no, co tak milczycie? Chyba nie jesteście złe?- One jednak spojrzały na niego morderczym wzrokiem.
- Nie odzywaj się do mnie – powiedziala blondynka.
- No ej no, Olu, przeciez nie możesz się ciągle gniewać. – Dziewczynę strasznie ruszyło to, że Arek tak się do niej zwraca. Jakoś nie chciała się spoufalać z tym osobnikiem i nie pasowało jej jego zachowanie.
- Słuchaj, żeby było jasne, jestem z Wami, żeby przeżyć. Ale nie koniecznie mam zamiar się przyjaźnić. –i odwróciła głowę do okna.
- Taka jesteś nam wdzięczna za uratowanie?- powiedział coraz bardziej podburzony Arek.
- Wdzięczna za uratowanie?! Oszalałeś? Mogłam zgiąć właśnie, przez TWOJĄ głupotę!
- Sama jesteś głupia, nie trzeba było z Nami iść, jak Ci nie pasuje. – Chłopak rozkręcał się na całego.
- Daruj sobie -  odpowiedziała oschle i wcisnęła swoją nogą pedał hamulca. Gosia się wystraszyła, samochód zarzęził i się zatrzymał. Młodsza dziewczyna wzięła swój plecak, nóż i wyskoczyła z samochodu.
- Sorry Stara, to nie dla mnie takie wycieczki z takimi ludźmi,chyba sobie poradzę, póki co nie mogę być w tym samym miejscu w którym jest Ten koleś – tutaj pokazała na Arka. Odwróciła się, machnęła ręką nie patrząc w stronę samochodu i poszła przed siebie znikając w lesie.


-Co to Kur*a było?! – Zapytała czerwono włosa odpalając na nowo wóz i ruszając przed siebie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz