– No już, obudź się! – Ktoś potrząsał nim mocno. Z trudem rozchylił powieki i niemal natychmiast tego pożałował; przez ogromne okna wlewało się do pokoju niezwykle jasne światło, aż oczy bolały. Zamrugał kilkakrotnie, by przyzwyczaić się do zmiany, po czym skupił się na Oli. Wyraz jej twarzy sprawił, że niemal natychmiast się otrzeźwiał.
– Co jest? – zapytał, będąc już niemal pewnym, że nie spodoba mu się to, co usłyszy.
– Sztywni. Otoczyły dom.
– Szlag. – natychmiast się podniósł i rozejrzał dookoła w poszukiwaniu broni. Ola podała mu jego karabin bez słowa.
Kątem oka zauważył, że cały ich dobytek – spakowany w nowe, zdecydowanie większe plecaki – jest już gotowy do drogi. Pytanie było tylko jedno: jak się stąd wydostać?
– Jak bardzo jest źle? – spytał, posyłając dziewczynie zmartwione spojrzenie.
– Chodź i sam zobacz.
Poprowadziła go ku schodom.
***
– Jak mogliśmy zapomnieć o sprawdzeniu ogrodzenia?!
Z pierwszego piętra można było dostrzec znacznie więcej niż z parteru. Po ogrodzie krążyła cała horda zimnych, co najmniej trzydzieści ciał. Nie wyglądało to zbyt obiecująco. Chłopak cały czas próbował przeanalizować ich sytuację, znaleźć jakieś wyjście. Skąd wzięło się ich tyle, skoro wczoraj nie zauważyli ani jednego?
– Daj spokój. Nie ma sensu obrzucać się teraz oskarżeniami. – W głosie Oli słychać było wyraźne znużenie. – Żadne z nas nie miało do tego głowy po... Sam przecież wiesz.
O tak, pamiętał. Mały mutant, który rozszarpał brzuch swojej matce, by wyjść na zewnątrz. Ten widok istotnie był wstrząsający. Wytrąciła ich z równowagi świadomość, że te kreatury mogą przechodzić na kolejny poziom, że to może coś więcej, niż tylko pojedynczy przypadek; lecz nie usprawiedliwiało to kompletnego braku ostrożności, jakim się wykazali. Teraz Piotrek widział, jak bardzo niebezpieczne były takie pomyłki. Poprzysiągł sobie, że nigdy więcej nie dopuści, by sytuacja tak bardzo wymknęła się spod kontroli przez zwyczajną głupotę. O ile wyjdą z tego żywo.
– Więc... Jakieś propozycje? – zapytał w końcu, by przerwać panującą ciszę.
Ola jedynie pokręciła głową, z ponurą miną przyglądając się sztywnym na podjeździe.
– W takim razie rozejrzyjmy się po domu. Może uda nam się znaleźć coś przydatnego – powiedział Piotrek, siląc się na lekki ton. Sam jednak nie był przekonany co do powodzenia tego przedsięwzięcia. Na chwilę obecną sytuacja wydawała się tragiczna.
Sprawdzili kuchnię i spiżarnię, lecz oprócz zepsutego jedzenia nie znaleźli nic, co byłoby w jakikolwiek sposób jadalne. Nie mogli liczyć na to, że uda im się przeczekać i wyjść w najbardziej dogodnym momencie; nigdy nie było wiadomo, ile trzeba by było czekać na poprawę sytuacji, a biorąc pod uwagę fakt, że nie mieli praktycznie żadnego prowiantu, trzeba było przygotować się na scenariusz znacznie bardziej niebezpieczny – starcie ze sztywnymi na zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz