Najpierw wyjaśniam, że notka częściowo
pisana była przez Mikołaja (tak, ta postać z tych postów), a częściowo przeze
mnie :). Plan był na początku taki, że Mikołaj miał napisać całą, ja miałam
tylko poprawić błędy. Ale co nie co mi nie pasowało, coś tam mi nie grało.
Moja wyobraźnia zaczęła pracować, a coś tam jeszcze Mikołaj przekombinował no i
powstało, to co będziecie za chwilę czytać. MIŁEGO:)
P.S. Mikołaj, nie złość się na mnie ;)
Kiedy już Mikołaj zasnął, Konrad postanowił wyczyścić broń i ogarnąć to miejsce. Pamiętał, że drzwi między sklepem, a mieszkaniem się nie domykały, więc trzeba byłoby zrobić jakieś umocnienia i pułapki na ewentualne zombie czy ludzi, bo w tych czasach nikomu nie można ufać . Ledwie co wziął się do pracy, a usłyszał jakieś dziwne dźwięki, jakby trzask pękającej szyby. Od razu wiedział, że sytuacja nie jest za ciekawa, bo witryna sklepu była cała ze szkła, więc prawdopodobnie w jakiś sposób, zombiaki dostały się do środka. Zdecydowanie była to duża grupa sztywnych, po tym jakie słyszał dźwięki, a że nie mieli żadnych pułapek, to Konrad był zmuszony szybko obudzić Mikołaja. Ten zapytał się co się stało.
Kiedy już Mikołaj zasnął, Konrad postanowił wyczyścić broń i ogarnąć to miejsce. Pamiętał, że drzwi między sklepem, a mieszkaniem się nie domykały, więc trzeba byłoby zrobić jakieś umocnienia i pułapki na ewentualne zombie czy ludzi, bo w tych czasach nikomu nie można ufać . Ledwie co wziął się do pracy, a usłyszał jakieś dziwne dźwięki, jakby trzask pękającej szyby. Od razu wiedział, że sytuacja nie jest za ciekawa, bo witryna sklepu była cała ze szkła, więc prawdopodobnie w jakiś sposób, zombiaki dostały się do środka. Zdecydowanie była to duża grupa sztywnych, po tym jakie słyszał dźwięki, a że nie mieli żadnych pułapek, to Konrad był zmuszony szybko obudzić Mikołaja. Ten zapytał się co się stało.
-Nie mamy czasu na gadanie, na dole mamy
sporą chordę sztywnych ! - Mikołaj od razu zaczął myśleć co robić .Konrad lekko
się zdenerwował, bo bardzo nie lubił walczyć z umarłymi.
- Na co ty czekasz ?
- Myślę jak ich wszystkich zwabić w jedno
miejsce i zabić.
- Ty chyba zwariowałeś! Ich jest tam ze trzydzieści.
- Ty chyba zwariowałeś! Ich jest tam ze trzydzieści.
-Spokojnie już wiem co zrobimy – po czym,
młodszy chłopak, wziął na szybko mu zobrazował swój plan na stole , przy użyciu
kilku starych płatków śniadaniowych i długopisów. Konradowi spodobał się pomysł
Mikołaja i się zgodził . Zombie już od kilkunastu sekund przedostawały się do
mieszkania,Mikołaj zdążył tylko kiwnąć głową do Konrada, aby ten pamiętał plan,
gdy zombie znalazły się w korytarzu naprzeciw kuchni. Ale taki był plan, żeby
Zombie znalazły się w ciasnym przejściu. Mikołaj z siekierą zaatakował przód
pochodu. Dawał sobie nieźle radę i szło mu to sprawnie, dlatego Konrad ze swoim
średnim uwielbieniem ubijał tych, którzy w jakiś sposób mijali rąbankę
młodszego chłopaka. Mózgi rozwalały się na ścianie, było słychać chrupot
kości. Tu i ówdzie widać było widać jakąś krew i wnętrzności zdechlaków. Obaj
zmęczyli się znacznie, ale wybili całą grupę. Po skończonej robocie Konrad
spojrzał na Mikołaja całego we krwi i innych wewnętrznych płynach, uśmiechnął
się i powiedział:
- Zdecydowanie nie jesteś normalny! – Chłopak na to roześmiał się w głos i odpowiedział:
- Uwierz, mój lekarz też tak twierdził.
- Zdecydowanie nie jesteś normalny! – Chłopak na to roześmiał się w głos i odpowiedział:
- Uwierz, mój lekarz też tak twierdził.
Szybko zabarykadowali drzwi i okna tak żeby
już nic ich nie zaskoczyło. Na tyle na ile im się udało, umyli się, ubrali w ubrania
znalezione w szafach, ale tej nocy już nie zasnęli. Rozmawiali tylko o tym, jak
było kiedyś, przed tym wszystkim. Obaj wspominając swoje rodziny i przeszłość
trochę się zdołowali.
- Ale ja już nie chcę takich niespodzianek
jak ta – Mikołaj kręcił głową na wspomnienie niedawnych zdarzeń
- Ja też nie mam zamiaru tego przechodzić,
mimo że nie było tragedii, ale w końcu nie wiadomo kiedy się człowiekowi noga
podwinie.
- Trzeba znaleźć nowe, dogodne miejsce, w
którym moglibyśmy czuć się bezpiecznie.
Konrad pokiwał głową i zgodził się z
towarzyszem. Gdy tylko zrobiło się widno, spakowali znalezioną broń, jedzenie i
różne przydatne rzeczy. Uzbroili się i wyruszyli w poszukiwaniu nowego miejsca
zdatnego do dłuższego pobytu. Jadąc samochodem milczeli dosyć długo, jednak w
momencie jak zabrakło im paliwa, rozgadali się niemiłosiernie. Każdy z nich
miał jakiś plan i żaden nie chciał dać się przegadać. W końcu ustalili, że
pójdą na piechotę, przez las. Kiedy ustalili szczegóły ruszyli przed siebie.
Przez pierwsze godziny drogi, wiało nudą, ale kiedy tylko wyszli z lasu
znaleźli miejsce idealne. W każdym razie, na początku tak im się wydawało.
Posesja była czysta i zadbana, weszli więc i faktycznie na podwórku nie było
zombie, ale gdy spojrzeli przez okna, ujrzeli tragedię tego miejsca. Patrząc na
siebie, stwierdzili, że nie mogli by mieszkać w takim miejscu. Co prawda
sztywnych nie było za wielu, ale zmasakrowanych ciał dzieci i dorosłych było
sporo. Prawdopodobnie było to przedszkole.
- Jaka grobowa atmosfera – Zażartował
nieumiejętnie Mikołaj. Kiedy Konrad nie zareagował, wzruszył tylko ramionami.
Nie zostało im nic innego jak ruszyć w dalsza drogę. Kilka kilometrów dalej,
trafili na jakąś małą wioskę. Mikołaj gdy zobaczył dom na skraju lasu ucieszył
się strasznie:
-To jest to! – uśmiechnął się triumfalnie pokazując ręką Konradowi to, co sam zobaczył. Weszli przez bramę i zdecydowanie im się spodobało. Starszy chłopak klasnął cicho w ręce i uśmiechnął się, na co Mikołaj powiedział, że muszą i tak trochę popracować, żeby zrobiła się z tego twierdza nie do zdobycia. Nim weszli do domu ogarnęli plac, wzmocnili płot i zrobili kilka łatwych pułapek. Pracy nie mieli zbyt wiele, bo ogrodzenie było wysokie i solidne, jedynie połatali mniejsze dziury i wykonali coś, w rodzaju wieży strażniczej dla jednej osoby. Niby prosta konstrukcja, ale idealnie nadawała się do założonej wcześniej funkcji . Spojrzeli dumni na to co udało im się zrobić i w tym momencie uświadomili sobie, że robi się coraz ciemniej, a zombiaków wkoło, jakby coraz więcej. Chłopcy nie sprawdzili jeszcze domu dokładniej, ale to co widzieli przez okna, było zachęcające. Mikołaj wykazał się swoimi zdolnościami i otworzył drzwi wytrychem nie niszcząc zamaka .Konradowi, aż mowę odjęło, taki był zaskoczony zdolnościami młodszego kolegi.
-To jest to! – uśmiechnął się triumfalnie pokazując ręką Konradowi to, co sam zobaczył. Weszli przez bramę i zdecydowanie im się spodobało. Starszy chłopak klasnął cicho w ręce i uśmiechnął się, na co Mikołaj powiedział, że muszą i tak trochę popracować, żeby zrobiła się z tego twierdza nie do zdobycia. Nim weszli do domu ogarnęli plac, wzmocnili płot i zrobili kilka łatwych pułapek. Pracy nie mieli zbyt wiele, bo ogrodzenie było wysokie i solidne, jedynie połatali mniejsze dziury i wykonali coś, w rodzaju wieży strażniczej dla jednej osoby. Niby prosta konstrukcja, ale idealnie nadawała się do założonej wcześniej funkcji . Spojrzeli dumni na to co udało im się zrobić i w tym momencie uświadomili sobie, że robi się coraz ciemniej, a zombiaków wkoło, jakby coraz więcej. Chłopcy nie sprawdzili jeszcze domu dokładniej, ale to co widzieli przez okna, było zachęcające. Mikołaj wykazał się swoimi zdolnościami i otworzył drzwi wytrychem nie niszcząc zamaka .Konradowi, aż mowę odjęło, taki był zaskoczony zdolnościami młodszego kolegi.
- Musisz mnie kiedyś tego nauczyć. –
powiedział więc tylko i weszli do domu. Był to duży, ale przytulny dom.
Pachniało w nim rodzinnością i od razu poczuli się jak u siebie. Byli już
bardzo zmęczeni, a w salonie był bardzo przyjemnie wyglądający komplet
wypoczynkowy. Przez to wszystko, zapomnieli sprawdzić górę domu. Zdążyli tylko
pozasuwać rolety antywłamaniowe, pozamykać drzwi i zasnęli obaj.
Kiedy spali już dobrą chwilę, a na zewnątrz wieczór zamienił się w ciemną i ponurą noc, ciche odgłosy z góry pomału przemieszczały się w stronę schodów. Powolnym tupotem znalazł się na dole schodów i ucichł.
Kiedy spali już dobrą chwilę, a na zewnątrz wieczór zamienił się w ciemną i ponurą noc, ciche odgłosy z góry pomału przemieszczały się w stronę schodów. Powolnym tupotem znalazł się na dole schodów i ucichł.
Dziewczyna stanęła, lekko pochylona, z
nożem w jednej ręce i tasakiem w drugiej. Jej długi, kasztanowy warkocz huśtał
się na plecach i po chwili też znieruchomiał. W zielonych oczach dziewczyny,
krył się jakiś podejrzany błysk…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz