czwartek, 10 października 2013

Stacja benzynowa

Słońce powoli chowa się za horyzontem. Jadą już kilka godzin. Jakby bez celu, po prostu przed siebie. W kamperze panuje grobowa cisza, nie odzywają się do siebie już od dłuższego czasu. Kamil zasnął, Arek czyta magazyn znaleziony w jednej z szafek, Gosia prowadzi, także już przysypiając. W końcu zwolniła i zatrzymała się na stacji benzynowej. Paliwa zaczęło brakować, sił by dalej jechać też nie było.
- zostaniemy tu na noc. Zregenerujemy siły. Pójdę dolać paliwa, ty lepiej sie nie ruszaj. Jeszcze się nie wylizałeś. - kierowała te słowa do Arka.
- weź coś jedzenia, ze sklepu. - odpowiedział.
Gosia wzięła maczetę, karnister i po cichu wyszła z kampera. Rozejrzała się wokół i nasłuchiwała. Już wiedziała, że nie jest tu sama. Kilkadziesiąt dalej, coś szwendało się po ulicy, ale nie zamartwiała się tym, niemożliwe, by z tak daleka ją poczuł. Bardziej obawiała się szmerów w sklepie. Na razie postanowiła tego nie sprawdzać, tylko ruszyła w stronę dystrybutora. Szybkie, pewne kroki i jest na miejscu. Powolili wypełniła karnistery, odwróciła się na pięcię i ruszyła w stronę kampera. Jednak ciekawość nie dała za wygraną. To, że była przez Konrada zdenerwownpana, tylko spotęgowała chęć, rozwalenia jakiegoś trupa. Położyła pełen karnister koło auta i zaczęła się skradać w stronę sklepiku, była już pod drzwiami. Światło się świeciło, więc widziała na betonie cienie. Jeden, może dwa trupy, łatwizna. Szybko wturlała się do budynku, przygotowała ostrze... zamarła w miejscu. Trafiła na żerowisko. Na ziemi leżą trzy trupy, a obiada się nimi kilkanaście zombie. Siedzą nad nimi, cieni. Ie dało się zauważyć. Jedna na czternaście. Wynik z góry jest stracony. Jednak, miała szczęście wieksze, niż myślała. Zombie byli bardziej zajęci pożeraniem ofiar, niż dziewczyną. Powoli, idąc tyłem i ciągle patrząc się na poczynania stworów wycofywała się. Oczywiście - jak to bywa z chodzeniem na wstecznym - po prostu w coś trzeba uderzyć. Tym razem, był to stojak z lizakami chupa chups. Niby małe i nieszkodzące, ale jednak skupiło uwagę szwendaczy. Już nie było skradania. Szybko zamknęła szklane drzwi i ile sił w nogach pobiegla w strone kampera.
- Arek! Szybko, odpalaj wóz!
On,lekko nieprzytomny spojrzał w szybę. Od razu się obudził. Przekręcił klucz w stacyjce - kamper odpalił i tylko czekał na biegnącą Małgosie. Była szybka, lecz nie wystarczająco. Wiedziała, że nie dobiegniem przed tą wściekłą zgrają, więc odwróciła się i jednum, pewnym ruchem ucięła głowę najszybszemu z umarłych. Arek, mimo wielu urazów, postanowił jej pomóc. Nie chciał mieć kolejnej osoby na sumieniu. Wziął strzelbę, stanął przec kamperem i zaczął eliminować potwory. Wiedziak na co się pisze. Mimo skuteczności, dźwięk broni przyciągał nowych. Nagle z kampera wyskoczył Kamil z pistoletem i zaczął je wybijać.
- to nie ma sensu! Uciekajmy! - krzyknął Arek.
Gosi udało się wyswobodzić i wskoczyła do kampera, wraz z Kamilem. Arka olśniło, przecież stał koło dystrybutora paliwa. Wziął karnister, który wcześniej napełniła Gosia i zaczął biegsć między dystrybutorem a zombiakami rozewając benzyne.  Mimo połamanych żeber radził sobie nadzwyczaj dobrze. Gosia wiedziała co Arek kombinuje, więc wyjechała na ulicę.
- rzućcie mi zapalniczkę! - krzyknął.
Kamil mocnym zamachem rzucił do stojącego kilkanaście metrów dalej Arka. Niestety, pechowo, gdyż nie złapał. Schylając się po nią, obalił go zombie. Poczuł ból. We znaki wdały się wcześniejsze urazy, gdy upadł mocno na beton. I jeszcze na sobie miał zombie. Ono, jednym mocnym uciskiem szczęki wbiło mu się w lewą rękę. Ból był tak ogromny, że aż nie było sił krzyknąć z bólu, podskoczyła, adrenalina. Jednym szybkim ruchem wyjął nóż z kieszeni i wbił go w mózg zombie. Zrzucił ciało i szybko odciął sobie dłoń. Nie zdążył zatamować krwi, zemdał. Gosia z Kamilem wybiegli z auta. Kamil wziął większego Arka na swoje barki, a Gosia zebrała zapalniczke. Kamil i Arek byli już w kamperze. Czerwonowłosa postanowiła dokończyć plan Arka. Zza kierownicy, przez okno rzuciła zapalniczkę w stronę dystrybutorów. Odjechali mając za plecami ogromny ogień....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz