Po długim pobycie w czyimś domu doszła do pełnego zdrowia. Zmieniło się to od około dwóch tygodni, kiedy zaczęło brakować jedzenia. przez kilka ostatnie dni niemalże głodowała. Nie miała jak zdobyć pożywienia, gdyż zombie bardzo długo oblegały jej schronienie. Zebrała się cała gromada, która męczyła ją ariami jęków. Wyglądała jak anorektyczka we wczesnym stadium choroby.
-Czas się stąd wynosić - pomyślała. Zebrała wszystkie rzeczy i około godziny 14 miała wyruszać, lecz zatrzymał ją deszcz. Postanowiła przeczekać. Dach w jej kamperze nie był już w stanie idealnym. Miał liczne dziury pozaklejane taśmą. Rozpogodziło się po około czterech godzinach.
Było już dość ciemno, lecz brunetka chciała jak najszybciej zaspokoić swój głód.
Gdy podchodziła do samochodu zauważyła, że opony zostały przebite. Obeszła pojazd i jak się spodziewała wszystkie opony zostały podziurawione.
-Cholera - szepnęła pod nosem. Sprawdziła ile ma opon, ale jak się spodziewała była jedna. - To mnie teraz udupili - powiedziała zdenerwowana i kopnęła wściekle w karoserie.
Nagle usłyszała trzask łamanej gałązki. Pierwsze co przyszło jej na myśl to sztywny, ale gdy się rozejrzała nie zauważyła żadnego. Czuła wzrok na sobie, ale pomyślała, że to może przez to, że tak długo siedziała w mieszkaniu nie wychodząc na zewnątrz. Jednak wolała się upewnić.
-Jest tu ktoś? - spytała - wyjdź nie zrobię Ci nic za przebicie opon.
Jakby w odpowiedzi usłyszała śmiech.
- Dobra możesz sobie tu stać i śmiać się! - krzyknęła w dal.
Kiedy szła uczucie obserwacji nie opuszczało jej ani na chwilę, ale nie chciała się odwracać. Jej wyobraźnia mogła zadziałać na jej niekorzyść. W końcu dała za wygraną i odwróciła się, przez chwilę wydało jej się, że między drzewami przy pobliskim domu zauważyła postać w czarnej szacie, ale kiedy znowu tam spojrzała nikogo nie było. Jednak po chwili puściła się biegiem przed siebie.
Za sobą usłyszała jak ktoś również zaczął biec i śmiać się raz po raz. Zatrzymała się po chwili i wyciągnęła nóż.
-Ostrzegam Cię pomyleńcu! - krzyknęła obracając się dookoła siebie. - Odejdź!
Niespodziewanie niewysoka, zakapturzona postać znalazła się przy niej. Poddając się chwili dziewczyna szybko dźgnęła postać. Gdy ta upadła brunetka uklęknęła przy niej i powoli zdjęła kaptur. To co zobaczyła zszokowało ją.
To było dziecko. Szalone, ale jednak dziecko. Dziewczynka mogła mieć około dziewięciu lat.
Brunetka zamknęła dziewczynce oczy i wbiła nóż w jej główkę. Położyła się obok niej i patrzyła w niebo. Było szare, nijakie. Powinna się do tego przyzwyczaić, wszysko po apokalipsie było takie, ale nie mogła.
Po jakiś dziesięciu minutach usłyszała jęki umarłych - jej osobisty sygnał, że czas się wynosić. Zarzuciła plecak i torbę na plecy i ruszyła w dalszą drogę.
Jej cel na najbliższy czas: znaleźć jedzenie, środek transportu i co najważniejsze - przeżyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz