niedziela, 5 stycznia 2014

Ratunek niespodziewany.

Notka napisana przez Mikołaja. Ja troszkę poprawiłam. Miałam pisać ją na nowo, ale całkiem mi się podobała, więc poprawiłam trochę błędów, kilka tekstów i  jest :)
Miłego czytania!


***********************************
Już jakiś czas mieszkali w domu siostry od Kiran i przyzwyczajali się do wygody. Mikołaj jednak miał świadomość, że tak nie będzie zawsze. Dlatego też,chciał nauczyć grupę sztuki przetrwania. Chłopak postanowił zabrać ich do lasu, bo jak sam uważał, człowiek najlepiej uczy się w praktyce. Zaczęli od nauki tropienia , przez co pewnego razu, podczas wyprawy, prawie zginęli Jola i Konrad. Gdy szukali jakichś tropów zwierząt, nie zachowali ostrożności i wpadli w stare sidła kłusownicze.Wisieli tak przez kilkadziesiąt minut, aż w końcu zjawiły się zombie, zwabione krzykami swojego posiłku . Mikołaj w tym czasie, wraz z Kiran polowali na jelenia. Byli tak daleko, że nie słyszeli krzyków obojga . Gdy się zorientowali, że nie ma Konrada i Joli zaczęli ich szukać . Przeszli około pół kilometra i usłyszeli krzyki, ruszyli w ich stronę . Przy wiszącej dwójce nazbierało się kilkunastu zombie, ale nie było one w stanie ich dosięgnąć. Z każdym metrem, krzyki były coraz wyraźniejsze. Po drodze Kiran i Mikołaj spotkali pięciu sztywnych. Dziewczyna rzuciła się na nich jak lwica broniąca młode. Mikołaja aż zamurowało , ale pomógł jej i w kilkadziesiąt sekund ich wybili .Biegli jeszcze jakieś 200 metrów i dotarli do „wisielców”. Już całkiem sporo zombie zebrało się na polance, ale ułatwieniem był fakt, że były bardzo wpatrzone i skupione na upolowaniu wiszących ludzi. Zaczęła się zabawa , Kiran wzięła głaz i szybko roztrzaskała czaszki niektórym zombie. Dzięki temu, łatwiej było je zabić wbijając nóż w sam środek. Mikołaj wziął swoją siekierę i też zaczął je wybijać. Nie zauważył, że jeden zombie dopiero co się wprosił na „imprezę” i zaatakował chłopaka od tyłu, powalając go na ziemię . Jego koleżanka była tak pochłonięta zabijaniem zombie, że nie zauważyła iż Mikołaj ma poważny problem. Kolejne zombiaki atakowały tych na ziemi, zostawiając wiszących. Chłopak miał nadzieję poradzić sobie samemu, jednak nie było zbytnio możliwości, dlatego krzyknął :
- Hej no! Pomóż mi!
- Daj mi chwilę – natychmiast odpowiedziała Kiran, siłując się z grupką Zombie, która chciała zaatakować Mikołaja. Leżacy na ziemi zaciskając zęby odpowiedział:
- Mogę nie mieć tej chwili!!! -  Kiran skończyła z jednym, który jej został i rzuciła się na zombie atakujące chłopaka , kilka sekund i było po sprawie .Od tych wszystkich krzyków zaroiło się od zombie w około .Szybko odcięli wiszących i chcieli uciekać. Tylko gdzie … Konrad ledwo chodził bo miał poranioną nogę od sideł , Jola też nie miała lepiej . W pobliżu znajdowało się coraz więcej zombie..Mikołaj spojrzał na trójkę i powiedział:
- Chyba nie mamy szans na ucieczkę i musimy walczyć, ale nie chcę decydować za wszystkich.
- Czasami trzeba. Jesteśmy grupą i jeżeli nikt nie ma pomysłu, A Ty go masz to korzystajmy. - odpowiedziała Kiran
-Ty decyduj, ja nie chcę. Nie mam ochoty na walkę, ale jak tak zdecydujemy to jazda! – Powiedział Konrad, a zombie były coraz bliżej. Mikołaj stwierdził:
 -Ja tu nie zamierzam ginąć!! - po czym chwycił Jole i wrzucił na plecy , zaczęli biec . Kiran miała problem, bo musiała jakoś pomóc Konradowi, a ten ledwo co chodził . Mikołaj widząc to, zostawił Jolę już po za lasem na jakiejś łące , dał jej maczetę i powiedział, że ma się bronić co sił w rękach . Wrócił po przyjaciół. Dziewczynie kazał biec do Joli:
- za chwilę tam dołączymy – powiedział do niej. Kiedy już zobaczył, że Kiran jest blisko jego dziewczyny, odwrócił się w stronę chłopaka, a za nim zobaczył dużo zombie.
- Już za późno bracie! Musimy walczyć, albo zginiemy, albo przeżyjemy – Mikołaj mówiąc to dał ostatnią posiadaną maczetę i nóż w ręce przyjaciela. Jedynym plusem było to, że zombie nie szły jedną grupą i dało się je jakoś zabijać, ale do pewnego momentu. W końcu zombie utworzyły „gnijący mur”, prawie nie do przebicia , było ich zbyt wielu. Nie było już odwrotu, byli otoczeni przez sztywnych. Musieli coś zrobić, by nie zginąć, ale nie mieli pomysłu co. Wszędzie było słychać jęki zombie, a okrąg zacieśniał się coraz bardziej. Chłopcy nie mieli wyjścia i ruszyli z głośnym okrzykiem na chordę. Zabijali je jeden po drugim, machali swoją bronią, celując odpowiednio, by zabijać sztywnych. Pilnowali się tez wzajemnie, żeby nie trafił się znowu jakiś wypadek. Kiedy już przerzedzili tą ścianę zdechłych, zabrakło im sił do dalszej walki . Wtedy wydarzył się cud , grupa siedemnastu osób rzuciła się na pomoc . Poradzili sobie całkiem nie źle , zombie padały jeden po drugim, jak domino . Niestety okazało się, że grupa, początkowo licząca siedemnaście osób, zmniejszyła się do czternastu, ale po za tym nikomu nic się nie stało . Pozostała przeprawa z nową grupą , która nie była tak optymistycznie nastawiona. Ich szef Michał podszedł do Konrada i powiedział:
-Większych farciarzy w życiu nie widziałem , co wy tu robiliście? To nasz teren.
- Dziękujemy za ratunek – odpowiedział Chłopak
- Dzięki wielki miszczu! Ale muszę gdzieś na chwilę skoczyć. – Dopowiedział Mikołaj, patrząc w stronę gdzie zostawił dziewczyny. W tym momencie usłyszeli ich krzyki.  Pobiegł najszybciej jak się tylko da. Gdy dobiegł zobaczył, że zombie próbuje zjeść Jolę, więc z całej siły uderzył siekierą w jego głowę, aż ta odpadła. Zdążył jeszcze zapytać się zakrwawionej dziewczyny, czy to na pewno nie jest jej krew. W tej samej chwili dołączyła do nich nowo poznana grupa, wraz z Konradem . Zaczęło się ściemniać, przez co Konrad stwierdził:
To my może już pójdziemy w swoją stronę? - . Michał natychmiast go przystopował
- A gdzie stacjonujecie? – Spytał lider grupy która ich uratowała. Mikołaj był nieufny, dlatego odparł:
- Myślę, że to nie wasza sprawa. – Nic o sobie nie wiedzieli, więc nie ma się co dziwić reakcji obu stron. Jola zaproponował pokojowe rozwiązanie
- Rozstańmy się tu i teraz i zapomnijmy, o tym, co tu zaszło . -Michał spojrzał na grupę i nie chętnym głosem powiedział:
- Ok. Ale pod jednym warunkiem. Chcemy poznać wasze położenie, bo to nasz teren.
- Musimy to przemyśleć, także jutro się tu spotkamy i uzgodnimy wszystko, a dziś rozejdziemy się, bo dzień był i tak już wyczerpując.  Po czym każda z grup poszła w swoją stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz