-Następnym razem mogłabyś mnie obudzić normalnie - powiedział zgryźliwie chłopak rozciągając się.
-Tak było więcej zabawy. Poza tym nie zmuszałam cię, żebyś ciął powietrze - stwierdziła - masz to twoje śniadanie - wskazała ręką na miskę. Chłopak błyskawicznie ją chwycił, po czym jeszcze szybciej odstawił.
-Ta breja jest zjadliwa? - spytał patrząc z obrzydzeniem na posiłek.
-Sam sprawdź - powiedziała i wzięła do ust kolejną porcję. Danie smakowało jak wyżuta guma, ale to jedyne co mieli. - Jeśli chcesz czegoś lepszego idź znajdź. Wczoraj ci nie poszło - dodała po chwili. Byli w mieście od dwóch dni, a jedyne co znajdowali to sztywnych i zgniłe jedzenie. Trudno się jednak dziwić. W mieście każdy kto pozostał zabrał długoterminowe jedzenie i uciekł jak najdalej, lub zabarykadował się w mieszkaniu.
***
Przemierzali przecznice pieszo wchodząc do kolejnych mieszkań. To co znajdowali było gorsze niż na obrzeżach. "Czy ludzie w mieście nie mogli kupować czegoś na wszelki wypadek?" Pytała się w myślach Ada. To co znajdowali w co drugim domu to alkohol. Mnóstwo alkoholu.
Dziewczyna nie mogła powstrzymać gniewu, więc gdy zobaczyła w kolejnym mieszkaniu sam trunek nie wytrzymała i cisnęła z całej siły butelką w ścianę. Wino spłynęło po ścianie niczym rozwodniona krew.
Chłopak przeszukujący sąsiedni pokój słysząc hałas od razu przybiegł z pistoletem w gotowości. Lecz zdziwił się widząc dziewczynę siedzącą na podłodze i obracającą w ręku kawałkiem zielonego szkła. Myślał, że zastała gromadkę zombie.Widząc na ścianie czerwoną plamę i kawałki szkła szybko odgadnął co się stało. Usiadł koło niej i spojrzał na jej ręce. Krew zaczęła spływać po jej palcach. Zdecydowanie za mocno ściskała dłonie. Delikatnie odebrał jej szkło. Wyjął z kieszeni kurtki bandaż i owinął jej wokół ręki. Ada się nie odzywała, a chłopak nie chcąc przerwać tej ciszy również nie zaczynał rozmowy. Siedzieli w pokoju przez chwilę po czym ruszyli na dalsze poszukiwania.
***
Niedaleko tymczasowej kryjówki trafili na uliczkę, w której stały same domki jednorodzinne. Połowa była tak zniszczona, że darowali sobie przeszukiwanie ich. Byli bardzo zdziwieni brakiem sztywnych. Na tej uliczce było bardzo cicho i czysto. Nie było walających się śmieci, trupów czy chociażby krwi. Nie przejeli się tym zbytnio Idąc chodnikiem natrafili na dość mały domek, w porównaniu do innych. Dziewczyna pomyślała, że skromny domek może oznaczać zapasy.
Już od progu uderzyła ich nozdrza okropna, drapiąca w gardle woń. Nie był to zapach rozkładu, do którego Ada się już przyzwyczaiła. Było to coś zupełnie innego, choć brunetka wiedziała, że nie jest jej to obcy swąd. Chłopak zbytnio nie przejmując się fetorem wszedł na piętro mieszkania. Dziewczyna stała w wejściu, lecz myślami błądziła po zakamarkach swojej pamięci. Dopadały ją tylko wspomnienia dzieciństwa. Często jak zostawiło się włączoną kuchenkę to czuć było to, lecz nie tak intensywnie. Kuchenka...
-Gaz!-krzyknęła dziewczyna.
-Co?-odkrzyknął z góry Cyprian. Chłopak jej nie usłyszał, przez trzaskanie szafkami. To nic, wystarczy, że nie będzie wzniecał ognia. Czasy apokalipsy im sprzyjały ze względu na brak prądu w domu. Odetchnęła z ulgą. Nagromadzonego gazu było na tyle dużo, że spokojnie rozniesie całą tą chałupę.
-Co?-odkrzyknął z góry Cyprian. Chłopak jej nie usłyszał, przez trzaskanie szafkami. To nic, wystarczy, że nie będzie wzniecał ognia. Czasy apokalipsy im sprzyjały ze względu na brak prądu w domu. Odetchnęła z ulgą. Nagromadzonego gazu było na tyle dużo, że spokojnie rozniesie całą tą chałupę.
Usłyszała przeciągnięty jęk na górze. Zombie.
-Ehh... Cyprian sobie poradzi z jednym - pomyślała - przecież ma broń. - I nagle doszło to do niej ma tylko pistolet. Sam stwierdził, że nie umie się posługiwać nożami i inną bronią białą. Szybko wybiegła z mieszkania, przy drzwiach słysząc dźwięk towarzyszący przeładowaniu pistoletu. Po chwili usłyszała wystrzał i eksplozję. Siła wybuchu odepchnęła ją kilka metrów w przód. Podczas lotu poczuła falę gorąca na plecach. Upadła na trawnik i zemdlała. Po paru minutach doszła do siebie i powoli próbowała wstać. To cud, że sztywnych nie było w pobliżu, ale nie ma co się cieszyć. Eksplozja była na tyle głośna, że zaraz ściągnie wszystkie z okolicy. Przy wstawaniu czuła przeszywający ból pleców i kłucie w okolicy żeber. Pewnie złamała parę przy upadku. Podeszła do pobliskiego drzewa i wzięła grabie. Były dobre do podpierania się i w razie spotkania sztywnych mogła trzymać je na odległość. Skierowała się w stronę mieszkania, w którym się zatrzymali. Wyjęła pistolet i trzymała go w gotowości. Już w połowie drogi zauważyła kilka nadciągających zombie. Były jeszcze daleko, ale mimo to dziewczyna przyśpieszyła i od razu poczuła mocniejszy ból w żebrach. Gdy już była przy drzwiach ostatni raz się odwróciła. Sztywni nadchodzili ze wszystkich stron na ucztę. Szybko zamknęła i zabarykadowała drzwi.
Obejrzała plecy w łazience. Nie wyglądały dobrze, ale lepiej niż sądziła. Zdjęła bluzkę, a raczej strzępy. Kawałki ubrań przyczepiły się do pleców, a oderwanie ich było bardzo bolesne. Poczuła się jakby zdzierała skórę. Nie było to nietrafne odczucie, gdyż ciuchy odchodziły ze skórą. Zabieg oczyszczania dopełniło obfite polewanie wodą. Znalazła w apteczce maść na oparzenia i grubo posmarowała plecy, po czym obandażowała się ciasno bandażami elastycznymi, żeby żebro miało jakieś usztywnienie.
Podeszła do okna sztywni szukali ofiary. Były ich dziesiątki. Ale dziewczyna i tak nie zamierzała wychodzić w najbliższym czasie. Samochód stał bezpiecznie w garażu, a ona w domu. Jeśli będzie zachowywać się cicho trupy w ciągu paru dni rozejdą się, a ona zdąży wyzdrowieć. Ada zasłoniła okna kocami i ręcznikami. Żadne światło czy ruch nie mogło zdradzać jej obecności. Zaczęło robić się coraz zimniej na dworze, ale brunetka nie miała jak napalić w kominku. Była zbyt zmęczona. Założyła więc kilka znalezionych ciuchów i zebrała z całego domu kołdry i różne nakrycia. Czując się w miarę bezpiecznie, otulona w kilka kołder położyła się spać z nożem w gotowości.
Podeszła do okna sztywni szukali ofiary. Były ich dziesiątki. Ale dziewczyna i tak nie zamierzała wychodzić w najbliższym czasie. Samochód stał bezpiecznie w garażu, a ona w domu. Jeśli będzie zachowywać się cicho trupy w ciągu paru dni rozejdą się, a ona zdąży wyzdrowieć. Ada zasłoniła okna kocami i ręcznikami. Żadne światło czy ruch nie mogło zdradzać jej obecności. Zaczęło robić się coraz zimniej na dworze, ale brunetka nie miała jak napalić w kominku. Była zbyt zmęczona. Założyła więc kilka znalezionych ciuchów i zebrała z całego domu kołdry i różne nakrycia. Czując się w miarę bezpiecznie, otulona w kilka kołder położyła się spać z nożem w gotowości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz