poniedziałek, 21 lipca 2014

Niewola

Obudziła się w jakimś ciasnym, ciemnym miejscu, w którym trudno było oddychać. Pierwsze co przyszło jej do głowy, to to, że te czubki zakopały ją żywcem, ale to wydawało się nieprawdopodobne, po za tym nie czuła zapachu ziemi. Próbowała rozeznać się, gdzie się znajduje.
Jedyne co pamiętała to grupa ludzi, która zaskoczyła ją w chatce. Tylko co oni od niej chcieli? Przypomniała sobie, że to coś związanego z jedzeniem, ale brak dopływu prawidłowej ilości tlenu nie pozwalał jej dobrze się zastanowić.
"Potrzeba tlenu!
Tlenu!
Tlenu...
Tylko nie trać przytomności!"
Tylko o tym mogła myśleć. No i o odrobinie wody, która da ukojenie jej spierzchniętym wargom, opuchniętemu językowi i ściśniętemu gardłu.
Nie! To może poczekać. Teraz bardziej potrzebne jest świeże powietrze.
Skądś dochodziło, ale było go za mało .Zaczęła powoli przesuwać dłońmi po ścianach pomieszczenia. Były z jakiegoś metalu, niezbyt grubego, ale szanse na przebicie się były nikłe. Nagle natrafiła na podłużną, wąską szparę, przez którą wlatywało powietrze. Kawałek wyżej natrafiła na jakiś występek. Zamek!
Pojęła już gdzie się znajduje - w bagażniku. Lecz to odkrycie nie pocieszyło jej zbytnio. Jak na razie postanowiła nie uderzać w pokrywę, ponieważ może się odkształcić i zablokować się tak, że już nigdy się stąd nie wydostanie. Poza tym na tej bezsensownej walce traciła tylko siły.
Zaczęła przeszukiwać bagażnik w postaci jakiś narzędzi, które umożliwiłyby jej dostanie się do większej ilości powietrza.

Po bezowocnych poszukiwaniach ułożyła się na boku i przycisnęła twarz do wąskiego otworu. Nie zdało się to jednak na wiele, gdyż po paru minutach zemdlała.

                                              ***

Poczuła bolesne trzaśnięcie w twarz. Wyrwało jej się ciche jęknięcie. Powoli otworzyła oczy. Zobaczyła przed sobą dwóch wpatrujących się w nią mężczyzn. Natychmiast zerwała się z krzesła w próbie ucieczki. Niestety nie był to dobry pomysł. Uśpione mięśnie nie utrzymały jej ciężaru i zachwiała się, a następnie w odpowiedzi dostała kopniaka w brzuch od bliższego mężczyzny. Osunęła się na ziemię i podciągnęła kolana do klatki piersiowej. Napastnik podszedł do niej i chwycił za włosy podciągając jej głowę w górę tak, że znajdowała się centymetry od jego twarzy.
-Nie próbuj więcej - wysyczał z wyraźnym akcentem, po czym puścił ją.
Skinął na swojego towarzysza, a ten uniósł dziewczynę i usadowił na krześle.
-Zajmij się nią! - rozkazał i wyszedł.
-Gdzie jestem? - wychrypiała po chwili.
-Niedaleko Łodzi, w przybudówce chatki w lesie - oznajmił nieznajomy zbliżając się z miseczką.
Dziewczyna próbowała jak najbardziej się odsunąć od nieznajomego.
-Spokojnie, nic Ci nie zrobię, chcę tylko przemyć rany.
Ada pozwoliła oczyścić sobie twarz i od razu przeszła do pytań.
-Kim jesteście? Czego ode mnie chcecie? Dlaczego mnie nie puścicie? Co wam zrobiłam?
-Ciii...nie tak głośno, mogą nas pilnować - odpowiedział stanowczo - Jestem Dimitri Worobiow. Osobnik, który Cię przed chwilą bił to był Rudolph Aliyev, radzę z nim nie zaczynać, jest bardzo agresywny. Jesteśmy w piętnastoosobowej grupie, która tutaj się zatrzymała. Zmierzamy do Oleśnicy. Szef naszej bandy Leonard Tulski ma zamiar wykorzystywać Cię jako źródło jedzenia. Będziesz niewolnicą od najgorszych i najbardziej ryzykownych robót. Jak na razie chcą Cię postawić na nogi. Radzę się nie wychylać, milczeć i śmiać się z żartów członków grupy. Może dzięki temu jeszcze trochę pożyjesz względnie bez cierpienia. A zapomniałbym, nie próbuj dobrze wyglądać i pachnieć, bo mogą Cię przez to spotkać niezbyt przyjemne rozkazy ze strony mężczyzn. Jeśli jednak zdarzy się, że któryś z nich będzie chciał Cię zabrać do swojego posłania, nie protestuj. To tylko pogorszy sprawę.
Dziewczyna oniemiała. Nie miała pojęcia jak można być tak okrutnym, żeby pozwalać na takie zachowanie, jak można tak wykorzystywać ludzi i jak ta grupa trzyma się razem, ale jedno nie dawało jej spokoju. Dlaczego jeden z członków tego szalonego gangu pomaga jej, wtajemnicza w zasady działania grupy i daje rady jak unikać nie miłych sytuacji. Spojrzała na niego chcąc spytać go o jego intencję, ale w tej chwili wpadł zupełnie nowy mężczyzna i przyniósł miskę z jedzeniem.
-Jeść! - zakrzyknął, położył miskę na stoliku przy drzwiach i wyszedł. Brunetka chybotliwie podeszła do naczynia i zaczęła się przyglądać strawie. Składała się na nią: kawałek żylastego mięsiwa, do połowy spleśniały pomidor, szklanka brudnej wody i garść czerstwych, suszonych moreli.
-Zjedz wszystko, potrzebne Ci będą siły - powiedział i udał się w ślad za kompanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz