niedziela, 6 kwietnia 2014

Sygnał

Po długim pobycie w czyimś domu doszła do pełnego zdrowia. Zmieniło się to od około dwóch tygodni, kiedy zaczęło brakować jedzenia. przez kilka ostatnie dni niemalże głodowała. Nie miała jak zdobyć pożywienia, gdyż zombie bardzo długo oblegały jej schronienie. Zebrała się cała gromada, która męczyła ją ariami jęków. Wyglądała jak anorektyczka we wczesnym stadium choroby.
-Czas się stąd wynosić - pomyślała. Zebrała wszystkie rzeczy i około godziny 14 miała wyruszać, lecz zatrzymał ją deszcz. Postanowiła przeczekać. Dach w jej kamperze nie był już w stanie idealnym. Miał liczne dziury pozaklejane taśmą. Rozpogodziło się po około czterech godzinach.
Było już dość ciemno, lecz brunetka chciała jak najszybciej zaspokoić swój głód.
Gdy podchodziła do samochodu zauważyła, że opony zostały przebite. Obeszła pojazd i jak się spodziewała wszystkie opony zostały podziurawione.
-Cholera - szepnęła pod nosem. Sprawdziła ile ma opon, ale jak się spodziewała była jedna. - To mnie teraz udupili - powiedziała zdenerwowana i kopnęła wściekle w karoserie.
Nagle usłyszała trzask łamanej gałązki. Pierwsze co przyszło jej na myśl to sztywny, ale gdy się rozejrzała nie zauważyła żadnego. Czuła wzrok na sobie, ale pomyślała, że to może przez to, że tak długo siedziała w mieszkaniu nie wychodząc na zewnątrz. Jednak wolała się upewnić.
-Jest tu ktoś? - spytała - wyjdź nie zrobię Ci nic za przebicie opon.
Jakby w odpowiedzi usłyszała śmiech.
- Dobra możesz sobie tu stać i śmiać się! - krzyknęła w dal.
Kiedy szła uczucie obserwacji nie opuszczało jej ani na chwilę, ale nie chciała się odwracać. Jej wyobraźnia mogła zadziałać na jej niekorzyść. W końcu dała za wygraną i odwróciła się, przez chwilę wydało jej się, że między drzewami przy pobliskim domu zauważyła postać w czarnej szacie, ale kiedy znowu tam spojrzała nikogo nie było. Jednak po chwili puściła się biegiem przed siebie.
Za sobą usłyszała jak ktoś również zaczął biec i śmiać się raz po raz. Zatrzymała się po chwili i wyciągnęła nóż.
-Ostrzegam Cię pomyleńcu! - krzyknęła obracając się dookoła siebie. - Odejdź!
Niespodziewanie niewysoka, zakapturzona postać znalazła się przy niej. Poddając się chwili dziewczyna szybko dźgnęła postać. Gdy ta upadła brunetka uklęknęła przy niej i powoli zdjęła kaptur. To co zobaczyła zszokowało ją.
To było dziecko. Szalone, ale jednak dziecko. Dziewczynka mogła mieć około dziewięciu lat.
Brunetka zamknęła dziewczynce oczy i wbiła nóż w jej główkę. Położyła się obok niej i patrzyła w niebo. Było szare, nijakie. Powinna się do tego przyzwyczaić, wszysko po apokalipsie było takie, ale nie mogła.
Po jakiś dziesięciu minutach usłyszała jęki umarłych - jej osobisty sygnał, że czas się wynosić. Zarzuciła plecak i torbę na plecy i ruszyła w dalszą drogę.
Jej cel na najbliższy czas: znaleźć jedzenie, środek transportu i co najważniejsze - przeżyć.

sobota, 5 kwietnia 2014

Bo każdy może być sprzymierzeńcem, ale i wrogiem.

Po powrocie do bazy zaczęła się narada. Dziewczyny poddały pomysł, że dobrze byłoby dojść do ekipy Michała, bo w grupie bezpieczniej. Jednak Mikołaj nie był tego taki pewien, Wyjaśnił wszystkim dlaczego obawia się tego rozwiązania.
- Nic o nich nie wiemy, nie znamy ich. Mnie i Konrada mogą zabić we śnie, a Was dziewczyny, mogą zgwałcić, zamknąć i wykorzystywać… Nie wiadomo co to za psychole. – Kiran usłyszawszy o gwałcie natychmiast zmieniła zdanie.
- Nie wyglądali na takich – oburzyła się Jola. Konrad wtrącił się do rozmowy:
 -Może nie wyglądali, ale mogą nas pozabijać.
-Czemu im nie ufasz ? - zapytała dziewczyna.
-To oczywiste, nie znamy ich. – odpowiedział chłopak. Mikołaj zdenerwowany postawą grupy powiedział:
- Nie ma żadnej opcji , nie przyłączymy się do nich, prędzej ich pozabijam. - Wtedy okazało się, kto jest przywódcą grupy. Nikt nie zakwestionował tego, co powiedział Mikołaj .
- Musicie nauczyć się samoobrony i zabijania. Tamta grupa nie wygląda na taką, co lubi się dogadywać z innymi. Czuję, że przyda się Wam taka wiedza. – Dodał Mikołaj i zabrał się do roboty. Pokazał im jak zabijać szybko i cicho. Jednak grupa była trochę niechętna do nauki. Konrad jeszcze jako tako współpracował, ale dziewczyny niestety nie.
- Jeżeli zginiecie, to tylko przez własną głupotę. Ten świat, który był kiedyś już nie istnieje i jego zasady poszły w zapomnienie. A teraz mogą przeżyć tylko najsilniejsi. – Na chwilę zamilknął, przyglądając się dziewczynom, po czym dodał:
-Jutro spotkamy się z nimi zgodnie z umową. Musimy uważać, nie wiem co się stanie, ale jeśli oni skrzywdzą kogoś z naszych to nie ręczę za siebie.

W nocy, kiedy już sen ich zmorzył, pojawili się niespodziewani goście. Jakimś cudem przeszli przez pułapki na podwórku i zaczęli dobierać się do drzwi. Konrad, który spał najbliżej wejścia, usłyszał ich jako pierwszy. Wstał szybko ale cicho i pobiegł obudzić resztę. Już byli przygotowani na najgorsze, ale kiedy Mikołaj zerknął przez odsuniętą zasłonę, ujrzał trzech dzieciaków. Dwójka z nich wyglądała na 12-13 lat, trzeci trochę dojrzalej, może miał 15. Mikołaj wraz z Konradem otworzyli drzwi, zanim tamci zepsuli zamek . Dzieciaki aż odskoczyły, gdy ich ujrzały. Zaczęły mówić wszystkie na raz, że goni ich grupa zombie i ze muszą się gdzieś ukryć.
- Jest z Wami ktoś jeszcze? – Zapytał podejrzliwie Konrad.
- Tak, jeszcze dwóch starszych chłopaków, Kamil i Hubert, mieli dołączyć do Nas za moment. – odpowiedział jeden z młodszych chłopców. Konrad spojrzał na Mikołaja ze współczuciem w oczach i pytaniem. Mikołaj niechętnie zgodził się na krótki pobyt tej grupki u nich. Po około piętnastu minutach usłyszeli szepty. Myśleli, że to członkowie grupy tych młodzików, ale Kidy otworzyli drzwi, zobaczyli znajome twarze. Byli to członkowie grupy Michała, prawdopodobnie grupa zwiadowcza. Było ich dwóch i nim się spostrzegli, zostali obezwładnieni przez Mikołaja i Konrada. Chłopcy wzięli ich do stodoły na małe przesłuchanie.
- Co tu robicie, czego chcecie? - zapytał Mikołaj
- Nic, my tylko jesteśmy na wypadzie po zapasy – odpowiedział odważnie jeden z nich.
- Czyżby? Skąd mam wiedzieć, że nas nie śledziliście i nie mieliście zamiaru nas teraz zabić?
 - Musisz na uwierzyć – odpowiedział drugi z lekkim niepokojem w głosie.
- To jest wasz problem, nie wierzę w ani jedno wypowiedziane słowo- stwierdził Mikołaj i powiedział Konradowi, aby ten związał ich porządnie, zakneblował i najlepiej nałożył worki na głowy. Po sprawdzeniu, czy nie mają przy sobie czegoś, dzięki czemu mogli by się uwolnić, zostawili ich w szopie. W drodze powrotnej Konrad zatrzymał Mikołaja i zapytał:
-wiesz co zrobiłeś ? Wywołałeś wojnę! - Mikołaj odpowiedział tylko że wie co robi. Wrócili do domu i zaczęli rozmawiać z dzieciakami co tu robią, skąd się wzięły i inne szczegóły. Gdy już poznali odpowiedzi na nurtujące ich pytania, usłyszeli, że znowu ktoś jest przy drzwiach. Tym razem, byli to Ci oczekiwani chłopcy, którzy mieli po około 16 lat. Weszli jak do siebie, co nie spodobało się Mikołajowi. Natychmiast wyjaśnił im, że ich pobyt w tym miejscu jest tymczasowy i że muszą zapłacić za możliwość mieszkania w tym domu. Chłopacy popatrzyli na siebie i powiedzieli zgodnie:
- Mów jak możemy zasłużyć na pobyt tutaj?- Mikołaj powiedział że najpierw musza się czegoś o nich dowiedzieć, przy czym poprosił Kiran, żeby znalazła jakąś wodę dla przybyłych. Usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać. Na początku przedstawili się, a po chwili przeszli do konkretów. Dowiedzieli się o nie uniknionym konflikcie z obcą grupa. Jeden z nich powiedział:
- Jeśli możemy tu zostać, to wasza wojna jest naszą wojną. - Mikołaj lekko się uśmiechnął:
- Podoba mi się Wasze podejście. Mam nadzieję, że każdy z Was tak myśli. Czas pokaże, czy będzie to Wasz nowy dom, czy też nie… - Powiedział i napił się wody. Rozmawiali tak do rana, uzgadniając i analizując wszystkie możliwe scenariusze spotkania. W końcu z bladego świtu zrobił się dzień. Starsza Ekipa zauważyła, że chłopcy lubią się popisywać.
- To może pokażcie, co potraficie? – Zasugerował uśmiechnięty Konrad. No i może ich umiejętności nie były tak wspaniałe jak to opisywali, ale dawali sobie nieźle radę.
- Jesteście gotowi by zabić dla ochrony naszej Bazy? – Spytał rzeczowo Mikołaj. Chłopcy się zmieszali, ale powiedzieli, że jak trzeba będzie, to zrobią wszystko czego od nich się oczekuje. Jola, która nie wtrącała się wcześniej w rozmowę, nie wytrzymała:
- Czy Wy powariowaliście! Co chcecie zrobić? – krzyknęła oburzona. Konrad spojrzał na nią poważnie i powiedział spokojnym głosem:
- Zrobimy to, co będziemy musieli. – Jola zamilkła spoglądając złym wzrokiem na chłopaków. Mikołaj powiedział, że za kilka minut ruszają, bo przed nimi dość długa droga. Kazał zostać dwóm młodziakom do pilnowania więźniów w szopie. Dał im nóż i powiedział, że jeśli zaczną coś kombinować to mają ich zabić bez wahania.
- To są mordercy, nie mają litości, to i wy jej nie miejcie – dodał po chwili. Ruszyli w piątkę, bez dziewczyn i dwóch najmniejszych dzieciaków, którzy pilnowali ludzi w stodole. Po dotarciu na miejsce zobaczyli grupę dziesięciu osób. Kiedy podchodzili do nich jeden z nowych, Hubert, powiedział do Mikołaja:
- Znam tą grupę. Ich przywódca to milutki gość, psychol jakich mało.
- Dlatego też Was przygarnąłem, pomożecie mi z nimi?- Spytał lekko podejrzliwie Starszy chłopak.
- Za to co zrobił naszemu kumplowi, z chęcią zabiję go własnymi rękoma. – odpowiedział z uśmiechem na Twarzy i błyskiem w oku.  Postawili na konfrontację bezpośrednią, więc kiedy tylko doszli do nich, od razu rozpoczęli rozmowę. Pierwszy Zagadał Michał widząc przybyłych:
- Wiecie coś o dwóch moich ludziach?
- Raczej nie – odpowiedział Mikołaj. Michał lekko się zirytował i zaczął pytać o lokalizację grupy. Konrad coś szepnął do Mikołaja a ten od razu się odezwał:
- Jeżeli chcesz wiedzieć gdzie mamy obóz, to najpierw pokaż Nam gdzie jest Twój.
- Czy Ty chcesz, abym zabrał Cię do mojej bazy? – Michał uniósł brew wypowiadając te słowa.
- Bardziej zależy mi na tym, żebyś Nas wszystkich zabrał do Twojego obozu. – powiedział Mikołaj i czekał na reakcję. Drugi rozmówca chwilę milczał, po czym się zgodził. Wsiedli do wozów i po około godzinnej jeździe dotarli na miejsce. Osada nie była duża, było w niej może z 25 osób. Zwiedzając miejsce rozmawiali o tym jak to wszystko ma wyglądać z ich wspólną przyszłością. Kiedy już skończyli grupa Mikołaja została odstawiona na to samo miejsce z którego została zabrana. Wtedy Michał się odezwał:
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru wykorzystać wiedzy, którą uzyskałeś.
- Nie mam powodu, aby Was atakować – odpowiedział na to Mikołaj.
- Teraz Wasza kolej, pokażcie nam swoje włości. – Drugi chłopak już się niecierpliwił. Grupa Mikołaja milczała, kiedy ten zwrócił wzrok na nich. Zobaczyli umówiony znak, by przygotować broń, a chłopak odezwał się w stronę rozmówcy:
- Wszystko w swoim czasie.
- Chyba żartujesz? – powiedział Michał dając znak swoim ludziom, po czym zrobiło się nieprzyjemnie. Obie grupy mierzyły do siebie i pewnie skończyłoby się to strzelaniną miedzy nimi, gdyby nie fakt zmierzającej na nich hordy sztywnych. Ludzie zamiast zwracać się przeciwko sobie zwrócili się przeciw zombie. Zaczęło się małe piekło. Kule latały, trupy rozpadały się, niektóre jeszcze próbowały atakować. Po chwili grupa Michała zauważyła, że to oni wystrzeliwują swoją amunicję, a grupa Mikołaja oddała zaledwie kilka strzałów, przy czym oddalali się pomału. W końcu zaczęli uciekać, a ekipa Michała nie mogła nic zrobić, gdyż Zombie atakowało zaciekle.
W lesie do którego uciekli, Konrad odezwał się:
- Mam nadzieję, że nie będą nas śledzić – Zastrzelił przy tym jakiegoś Zombiaka który szedł za nimi. Wracali już po zmierzchu w kierunku domu, tak żeby żaden patrol ani horda ich nie zobaczyli. Jednak nie spodziewali się zastać tam tego, co zastali….